poniedziałek, 19 września 2011

Gry, W Które Gram: Mass Effect

 

Sci-fi to zasadniczo nie mój klimat. Skoro jednak miałem już z CD Action płytkę, żal byłoby nie odpalić. Postanowiłem sprawdzić, czemuż to grę okrzyknięto kultową, niemalże już w dniu premiery, a może i wcześniej. Chyba nawet odkryłem ten sekret, ale o tym za chwilę.

Efekt Masy to gra 3 letnia. W branży gier nie rzadko oznacza to spory dystans do obecnych produkcji. Tym razem nie było najgorzej. Graficy od początku stawiali na prostotę, a ponieważ rynku nie zalała powódź gier cRPG/FPS w klimacie sci-fi, dalej możemy mówić o pewnej świeżości.
Może zaczniemy od tego, co było nie w porządku.

Stajesz się Shepardem.
Stosunkowo bezpłciowym zbawcą świata.
Bycie Shepardem jest o tyle dotkliwe, że mało kto nazwie Cię komandorem, kapitanem, widmem, czy jakie tam jeszcze przysługują Ci tytuły. Każdy wali Ci po imieniu.


3 osoby pokonają armię.
W drużynie masz niby koło 6 osób, ale to właściwie zbędne. Wybierasz z nich dwójkę, którą najlepiej wyposażysz i to spokojnie wystarczy do odepchnięcia wrażych sił. Bo nie wiem, czy wiesz, jeżeli jakaś wielomilionowa nacja szykuje się do ataku, ich bazy wojskowe są wyposażone w około 5 osób na posterunek. Jeśli liczba zwiększy się do 10, możemy już mówić o dobrze przygotowanej armii.

Rozmowy nie mają sensu.
Jeśli wybierasz opcję dialogową, to: 
  1. Jeśli jest biała prawdopodobnie nie kryje się za nią nic istotniejszego, najwyżej nabije Ci punkty, które i tak nie mają znaczenia.
  2. I tak Shepard powie coś innego, niż wybrałeś.
  3. Jeśli zainwestowałeś w urok/zastraszanie, pojawią się kolorowe kwestie, które będziesz zawsze wybierał, bo są najbardziej opłacalne.

Broni masz niby 4…
…rodzaje oraz całe mnóstwo ulepszeń.
Pistolet, karabin szturmowy, strzelba i snajperka.
Zapomnij o całej reszcie, w praktyce i tak będziesz używał tylko szturmówki. Dlaczego? Ano dlatego, że moc pozostałych, nawet w przybliżeniu, nie rekompensuje braku szybkostrzelności. Karabin snajperski trzęsie się w łapach, ładuje cholernie powoli, a jego moc to coś w okolicach naboju ze szturmówki.
Wszelkie moje próby użycia ulubionej, długiej lufy kończyły się na tym, że przeciwnik podbiegł i zakończył sprawę. O wiele bardziej opłaca się walić na ślepo i liczyć, że w końcu gość padnie, niż silić się na celowanie. Zmiana broni trwa zbyt długo, by inna taktyka miała sens.

Przynieś, podaj, pozamiataj.
Komandor Shepard to doskonałe wykidajło.

- Mam problem, może mógłbyś porozmawiać z moją siostrą, ona jest gliną, a to jest niebezpieczne.
- Nie martw się córko, dowódca sił Przymierza nie ma nic sensowniejszego do roboty, niż pogadać z Twoją siostrą.

- Shepard, mam problem. Taka walizka jest do przemycenia,  kopsniesz się?
- Pewnie, dawaj!

Run, Shepard, run!
Największą wadą gry jest bezustanne chodzenie, bieganie i jeżdżenie. Gra nie jest zbyt długa, więc autorzy postarali się o szereg spowalniaczy. Co prawda w głównej dla wątku lokacji każde odwiedzone miejsce możemy nawiedzić za pomocą kolejki, zazwyczaj jednak przyjdzie nam łazić. Chodzenie jest mozolne, powolne i bynajmniej nie podkręca akcji. To samo na każdej z wielu planet, gdzie czekają nas misje poboczne. Jeśli jeszcze mamy ambicję brać udział w questach rodzaju zjedz 10 różnych czekolad, znajdź 20 larw chrabąszcza trzcinowego, uzbieraj 30 motylków, to w ogóle jesteśmy udupieni. Misja poboczna wygląda z reguły dokładnie tak samo – lądujemy na planecie, dojeżdżamy na miejsce, wrogowie siedzą w bunkrze/na bunkrze, rozwalamy ich i zjeżdżamy. No chyba, że szukamy chrząszczy… Właściwie misje głównego wątku jakoś tam bardzo się nie różnią, ale przerywane fabułą są o wiele przyjemniejsze.

Shepard Don Juan.
W grze nie zabrakło wątków romantycznych. Dwie - trzy rozmowy z przedstawicielką innego gatunku mogą zaowocować sceną erotyczną, która prawdopodobnie jest jedynym powodem, dla którego PEGI nadała grze metryczkę +18. Cała akcja jest jedną z najbardziej naciąganych w całej grze.

Kasa, kasa, kasa.
Nie wiem, czy w tej grze ktoś w ogóle próbował zbilansować kabzę. Na początku nie stać Cię na porcję frytek, po paru misjach jesteś już milionerem i mógłbyś wykupić najlepszy pancerz kilkanaście razy. Masz tyle szmalu, że mógłbyś za niego żyć do końca trylogii.

Shepard prawdę ci powie.
W tej grze nikt nie kłamie. Jeśli nagle wyskoczy Ci przed oczy babka, która powie, że jest tajnym agentem i prosi o przekazanie dowodów zdrady swojego zwierzchnika… możesz być pewien, że mówi prawdę, niczym się nie przejmuj, i po prostu jej je przekaż.

Koniec smrodzenia.
Czas powiedzieć, dlaczego ta gra jest takim arcydziełem, jak się o niej mówi.
W detalu poszczególne questy nie porywają. Poszczególne dialogi nijak nie mają się do choćby Wiedźmina. Misje nie zadziwiają stopniem skomplikowania, a oczywistość zachowań wroga czasami wręcz przeraża, to jednak…
…ta gra ma fabułę, która rozmachem kryje zdecydowaną większość całej reszty.
Stajemy na czele ogromnego, intergalaktycznego konfliktu, o bardzo skomplikowanej naturze.
Historia świata, od czasów realnych, do narodzin Sheparda, została napisana w sposób precyzyjny i wiarygodny. Każda planeta, cywilizacja, czy broń ma swój dokładny opis. Każdy z nich napisany jest tak, że właściwie nie mamy wątpliwości, co do jego prawdziwości. Już choćby tytułowy efekt masy – największe osiągnięcie cywilizacji pozwalające na nieprawdopodobnie szybkie podróże. Historia jego pochodzenia zwala z nóg!
Gdy nagle okazuje się, że mamy szansę uratować świat, nie mówimy: „Który to już raz…” O nie! Tym razem jesteśmy podekscytowani, bo wierzymy w słuszność sprawy, o którą walczymy. Oczywiście gra posiada wiele pomniejszych zalet.
Same potyczki sprawiają wiele frajdy. Tryb taktyczny pozwala użyć ciekawych zdolności poszczególnych członków, a wydawanie klawiszowych rozkazów drużynie sprawia, że czujemy się, jak prawdziwy dowódca. Systemy ulepszeń broni sprawia, że z łatwością zarządzamy rynsztunkiem, a nasz ekwipunek możemy zawsze dostosować do czekającej nas potyczki.
Niektóre kwestie dialogowe potrafią zaskoczyć. Osobiście uwielbiałem pogwarzyć sobie z Wrexem, wulgarnym przedstawicielem wyjątkowo agresywnej rasy. Był na tyle dowcipny, że właściwie zawsze lądował w mojej drużynie, a jego odzywki do innych członków były rewelacyjne.

Podsumowując.
Recenzując Mass Effect starałem się wnikliwym okiem wyłapać absolutnie wszystkie, najdrobniejsze usterki. Taka jest, jak sądzę, rola recenzenta. Mimo wszystkich niedoskonałości, gra jest jednak rewelacyjna i na pewno w końcu sięgnę po dwójkę. Gdy to się stanie, nie omieszkam podzielić się z Wami wrażeniami.

8 komentarzy:

  1. Wiesz co? Ja odniosłem podobne wrażenia z gry w Mass Effect. Fabuła w większości zbyt oczywista i trochę zbyt pompatyczna (jak w Hollywoodzkich produkcjach - America Uber Alles! Hymn w słuchawkach i do przodu!), AI szarymi komórkami nie grzeszy, ogólna (choć sprytnie ukryta) monotonność i ogólnie wiela, a wiela błędów. Mimo to coś nie pozwalało oderwać mi się od monitora i kazało przejść ją drugi raz :)

    P.S.
    Apropo fabuły... Nie wiem o co chodzi BioWare'owi, ale odznoszę wrażęnie, żę i Mass Effect i Dragon Age mają niemal identyczną, lecz w trochę innych realiach (sic!)

    Pozdro
    Radas

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach... Zapomniałem dodać, że świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że Ci się podobała :)
    Mi akurat fabuła bardzo odpowiadała, głównie jeśli chodzi o tzw. korpus fabularny.
    Ciekawe spostrzeżenie co do podobieństwa wobec DA... Do tej produkcji też miałem całą masę zastrzeżeń, ale fabularnie bym nie porównywał. Trochę za dużo zabrali z Baldur's Gate'a sprawdzonych tricków. Mass Effect był o wiele bardziej nowatorski.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do fabuły, to również kwestia gustu. A czy Mass Effect jest (czy tam był) taki nowatorski? Tutaj bym się kłócił. To wszystko tak na prawdę już było. Przykład: "SW: Knights of the Old Republic" I i II też BioWare'u - tyle że Mass Effect zrobiło mały ukłon w stronę gier akcji. Do tego ma bardzo podobny silnik graficzny (ba! nawet wygląda na ten sam, z tym, że trochę ulepszony). No i przy Star Wars, no nie oszukujmy się - wypada po prostu blado. Wielkość świata, ilość ras i klanów, historii pobocznych itp. itd.... Ale i tak w Mass Effect grało się fajnie. Bo chyba też o to chodzi w grach, prawda?

    P.S.
    Co do cRPG... Dla mnie Fallout 1 i 2 są niedoścignione. Bo w jakiej innej grze finałowego bossa możesz pokonać samym i tylko słowem? W jakim innym rpg'u większą część gry możesz przejść nawet nie wyciągając broni? Tylko w Fallus! Yyy... Fallout - sorry. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, w jakiej innej? W Wiedźminie 2 na przykład ;) Choć może nie do końca pokonać, nevermind. Trójka też była świetna, choć zupełnie inna.
    Nie będę się kłócił, nie grałem w wiele cRPG sci-fi, zwłaszcza w KotOR, bo niezbyt lubię klimat wszędobylskich Gwiezdnych Wojen. Nie mniej, słyszałem o tej grze, że doskonała. A fabuła... No cóż, patrzę na to trochę z perspektywy twórcy, a trochę przez pryzmat własnych odczuć. Po raz kolejny ratowaliśmy świat, ale tym razem naprawdę mi na nim zależało - gdy wchodzimy w sferę emocji racjonalne argumenty przestają mieć sens, więc nawet nie będę próbował ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, może za długo gram, za dużo gier przeszedłem (nie tylko na PC) i po prostu mam wiele porównań. Myślę, że ci z CDA też czasem myślą sobie: "Kur... Znowu to samo!". Ale jest tego wytłumaczenie. Z grami powoli dzieje się to, co z filmami. Te starsze są miodzio, a te nowe próbują je dogonić. Może być tak, że po prostu latka nam lecą, stajemy się dojrzalsi i oczekujemy od gier, filmów i książek "czegoś więcej". A młodszym wystarczy dobra grafika i władowanie paru kulek zombiakom czy innym orkom, albo opowiedzenie trochę zmienionej historyi, która już była, lecz w zmienionej oprawie. Ale oni też dorosną i będą oczekiwać "czegoś więcej". I tak w kółko macieju. Zobacz - jak często pojawiają się teraz gry dojrzalsze? Raz na ruski. Nic na to nie poradzimy, bo mimo wszystko, dla "opinii publicznej" gry są i niestety chyba już zawsze będą zabawą dla młodszych. Co uważam za błąd marketingowy (no, może trochę z tą opinią się poprawiło w ciągu ostatnich 3-4 lat). Ja, jako gracz, dojrzalszy niż młodszy gracz, nie zamierzam przestać grać! I będę sobie pykał w Sheparda, choćby to była ósma taka historia z kolei! Ot co! (Oczywiście takową nie jest, tylko się droczę) :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Według mojego gustu Mass Effect, Dragon Age były słabe. Słabe pod tym względem, że nie chciało mi się ich nawet przejść, wynudziły mnie po ok. 5 godzinach. Za to Mass Effect 2 był świetny, choć też nieźle nudnawy, ale go przeszedłem. Może jestem po prostu antyfanem Bioware, ale Baldur's Gate również nie jest dla mnie (pograłem góra 2 godzinki i dłużej nie dałem rady), pomimo faktu, że jestem wielkim fanem Piotra Fronczewskiego. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Huiggi ciekawi mnie w takim razie jakie RPGi uważasz za pasjonujące ;) Oraz to, dlaczego ME2 był świetny, skoro też nudny.

    OdpowiedzUsuń